wtorek, 26 maja 2009

Dzień pracy, rodacy

Będzie ultrakrótko, bo dopiero zawinąłem do przystani. Zdarzają się takie dni jak ten - 15 godzin w pracy:/ Fakt, że przy taśmie nie stoję, ale wolałbym być w domu o ludzkiej porze, zjeść rodzinną obiadokolację i mieć czas zrobić cokolwiek poza obowiązkami służbowymi. W dodatku nie jestem do końca zadowolony z efektu pracy, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy. Jak się czasami coś pie..oli to konkretnie i nie ma siły. Ja mam taką passę od ubiegłego piątku. Z pozytywów - wreszcie jestem pozbawiony nadmiaru włosów (sami widzicie, na jednym ze zdjęć jaką enerdowską plerezę uhodowałem). O dziwo udało się tego dokonać nie wychodząc z pracy - może jutro znajdę chwilę i napiszę, jak to było. Po tym, jak teraz świetnie się czuję wnoszę, że czułem się bardzo źle z szopą.
Przede mną siedem godzin snu i wracam do wytwórni bazy. Za to jest wizja, że o 14 będzie po zawodach i oddam drugie w tym tygodniu superwydzierające z butów dzieło na emisję.

Pojechałbym gdzieś na kilka dni, brakuje mi kontaktu z tak zwaną dziczą. Dzisiaj rozważałem, czy da się zrealizować coś takiego: biorę sobie, rozumiecie, plecaczek, mały namiocik, małe kieszonkowe i wybieram się na całkiem dziko z mapą w jakiś zakątek kraju, np. że tak sobie strzelę - w Góry Sowie. Albo Stołowe. Szlajam się kurka prawda panie tego całe dnie, wieczorem rozbijam gdzieś namiocik, śpię, wstaję rano i znowu się szlajam. I tak dajmy na to przez tydzień. Zrealizować się na pewno da, zobaczymy, czy się zdecyduję na taką pielgrzymkę. Ciekawe, jak to jest nie sprawdzać poczty przez tydzień;D
ziew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz