To zdjęcie nie ma nic wspólnego z samym zamkiem. To dachy ciągu kamienic, tych przed zamkiem. Jest tu tylko dlatego, że nie pasuje do niczego innego a mi się podobuje;).
Drugi dzień buszowania po zamku (Zamku) przechodzi do historii. Co powiem, to powiem, ale powiem, że za dużo fajnych zdjęć to tam nie zrobiłem.Takie życie, było dużo bieganiny i chociaż plenery fajne, to wydawały mi się tak super atrakcyjne fotograficznie, że aż nie atrakcyjne. Nie wiem, jak to lepiej opisać. Po prostu może fotografii w muzeach nie jest dane znaleźć się w przepastnym worze moich zainteresowań, dlatego nie oszalałem. Sam zamek, historie z nim związane i ludzie, którzy się tym opiekują są jak najbardziej ok.
Dnia pierwszego wczuwałem się w historię Pana Prezydenta Mościckiego. Mieszkał na zamku przez krótki okres i przeszedł do historii (historii w ogóle i historii Zamku). Przeszedł tym, że pierwszy prezydent, Pan Prezydent Wojciechowski mieszkał jeszcze w Belwederze, a pan Ignacy zdecydował się na rodzinną przeprowadzkę na salony. W Zamku jest jedna sala, która "gra" gabinet p.Mościckiego.
To nie jest oryginalny gabinet, ale eksponaty były w posiadaniu Pana Prezydenta (między innymi mosiężna mucha na stalówki widoczna nad lewą stronicą księgi; to połączenie wykutej w mosiądzu ponadczasowej formy boskiego stworzenia i zupełnie już przebrzmiałego przeznaczenia przedmiotu wprawiło mnie w zadumę; jeszcze teraz nie mogę sobie o tym przypominać, bo wpadam w myślociąg)
Druga sprawa - mieszkanko Pana Żeromskiego.
Tenże doskonały pisarz dostał "z przydziału" 120-metrowe mieszkanie za wybitne zasługi dla rodzimej kultury; chyba mu się należało, hę?! No.
Nie nacieszył się widokiem (a miał fajny, niedługo może wrzucę tutaj video to zobaczycie; nie dało się otworzyć okna, a przez brudnawą szybę nie chciałem robić zdjęcia) - tak się nieszczęśliwie złożyło, że pomieszkał rok i w wyniku choroby odszedł był na zawsze. Przypadek sprawił, że Niemcom podczas konsekwentnego obracania w niwecz jednego z najcenniejszych naszych zabytków udało się rozpirzyć całą budowlę oprócz ściany, w której został otwór okienny (chyba nawet dwa). Przez okno sprytnie osadzone lata wcześniej w górnym z tych otworów (na piętrze) na dwie wieże bazyliki katedralnej św.Floriana Męczennika i św.Michała Archanioła wyglądać lubiła córka wybitnego pisarza, Monika. Zanotowano, że Monika wspominała te właśnie wieże a i podobno sam Pan Stefan coś o nich przebąkiwał. W tych pomieszczeniach dla odmiany są tylko dwa przedmioty należące drzewiej do Żeromskiego - otóż pióro i otóż popiołka z agatu bodajże. No, może jeszcze jakiś rękopis. W gablotach spoczywają różne wydania dzieł jego i inne dokumentacye. Zdjęcie jest niebieskawe, ale takie być ma - mniej więcej tak widziało tamte warunki moje oko.
W każdym razie jak widzieliście kiedyś zdjęcie zburzonego zamku i jednej sterczącej ściany - bądźcie pewni, że idziecie w ślady Żeromskiego; on też nie raz patrzał był na tę ścianę.
Właśnie. Na ściany patrzą też zastępy Pań Opiekunek Muzeum (nie wiem, jak się taka funkcja nazywa - kustosz? czy kustosz to tylko taki ktoś główny?). Przez Zamek codziennie przechodzi ok.40 wycieczek; każda z nich składa się z kilkudziesięciu sztuk pociech, z których przynajmniej kilkanaście przechodzi w każdej kolejnej sali gwałtowny napad ADHD. Panie są zmęczone.
Ta praca ma charakter nieco podobny do pracy bibliotekarza - wydaje mi się, że w jakiś sposób rzeźbi charakter i tonuje temperament zaangażowanego, który staje się nad wyraz spokojny i pokorny wobec Świata. Uwaga - nie chcę uderzyć w Panie Kustoszki: prawdopodobnie z nadejściem końca dnia pracy ciskają w kąt uniformy i aktywizują się charakterologicznie i temperamentalnie. W każdym razie są bardzo miłe i rozmowne. Jedna z nich powiedziała mi, że jest zamknięte całe drugie piętro zamku, bo w tym roku zostały po raz kolejny obcięte pieniądze z Ministerstwa Kultury i Zamek nie stać na zatrudnienie większej ilości Pań. Wyobrażacie sobie? Jedno z najważniejszych dóbr polskiej kultury, całe piętro największych, najcenniejszych zabytków stoi sobie odłogiem i nie można go obejrzeć, bo nie ma kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie na pracowników obsługi. Pytanie etyczne: czy w budżecie naszym nie powinna się czasami znaleźć kwota kilkuset tysięcy rocznie na tak zbożny cel? Przecież to jest cena jednego, średniego mieszkania w średniej dzielnicy średniej stolicy.
Zdążyłem się jeszcze skupić na żyrandolach
i drapanym graffiti na murach w więziennej sali w piwnicach (ten napis pochodzi z jakiegoś XVI wieku; jest żywym dowodem na olbrzymią popularność kultury agrarnej - jeden z więźniów zapewne wydrapał go na pamiątkę udanego zasiewu; zdjęcie zaś jest nieostre - było ciemno jak w piwnicy i musiałem nieruchomo trzymać aparat przez 15 minut)
Skoro mowa o napisach na murach - spróbuję debiutancko wrzucić kawałek mojego służbowego dzieła - ot tak, testowo. Nie wiem, czy nie za bardzo skompresowałem, czy strona przyjmie i jak to będzie wyglądało (jeszcze nigdy żadnego video w sieci nie siałem!). Atenszyn pliz
EDIT: Felieton ma chyba z rok;) Ale pasuje tematycznie. Zresztą zabawnie się przy nim pracowało. Jeździliśmy po śródmiejskich i wolskich zadupiach w poszukiwaniu pomazanych klatek schodowych, podwórek i innych takich; bardzo miło wspominam wizytę u p.Łukasza w Kącie. Ten facet to zupełnie wybitny pedagog i świetny człowiek.
Wracając do zamkowych tematów wrzucę jeszcze sypialnie królewską, bo jakoś mi się widzi.
A wychodząc z Zamku...
łoczywiście katuję dalej ulicę - nie jest łatwo, szybko chodzą skubańcy a ja mam ciemne szkło;)
Ta pani cusik musi sprzedawa na Placu Zamkowym, ale z tą walizeczką kojarzy mi się z artystką malarką. Poza tym ma tak uniwersalny imidż, że równie dobrze mogła by tak iść po Paryżu sześćdziesiąt lat temu.
"tak, małolat, jesteś w Polsce, w POL-SCE k..wa, se to zapamiętaj, nie?!"
A tutaj mam taką refleksję - czy tacy marynarzycy nie kojarzą się Wam jakoś tak tego... i jeszcze te białe szpilki... No wiem, wystają im męskie fryzury, ale ja byłem przekonany, że to jakiś mikrodywizjon żeński. To chyba kwestia tych białych onuc i karczków prostokątnych. Coś mi w każdym razie w tym widoku nie hula.
To zdjęcie mi się podoba, chociaż z technicznego punktu widzenia pewnie sporo można mu zarzucić.
Mam pomysł na kolejną serię: kobiety na rowerach. Bardzo dużo kobiet najprzeróżniejszego autoramentu wybiera rower. Często bardzo charakterystyczny rower (ten to prawdziwy antyk, ma chorągiewkę na przednim błotniku i w ogóle! Ale ale, ona przecież też wygląda, zupełnie jak Pani Sprzedawczyni Upominków z Placu Zamkowego kilka zdjęć wyżej, zupełnie ponadczasowo:).
To zdjęcie niżej też nie ma nic wspólnego z innymi i też coś mi się w nim wizi, dlatego nimże się ładnie żegnam
pzdr#
EDIT: właśnie skumałem, że google coś się nie pokochało z "okiem". Przez kilka dni ładnie pozycjonowało, po frazie "oko kota" zamykałem pierwszą stronę; teraz w ogóle nie wyrzuca "oka" na żadnym miejscu (przynajmniej przez pierwszych kilka stron). Jak ktoś ma rozwiązanie - poproszę.
Drugi dzień buszowania po zamku (Zamku) przechodzi do historii. Co powiem, to powiem, ale powiem, że za dużo fajnych zdjęć to tam nie zrobiłem.Takie życie, było dużo bieganiny i chociaż plenery fajne, to wydawały mi się tak super atrakcyjne fotograficznie, że aż nie atrakcyjne. Nie wiem, jak to lepiej opisać. Po prostu może fotografii w muzeach nie jest dane znaleźć się w przepastnym worze moich zainteresowań, dlatego nie oszalałem. Sam zamek, historie z nim związane i ludzie, którzy się tym opiekują są jak najbardziej ok.
Dnia pierwszego wczuwałem się w historię Pana Prezydenta Mościckiego. Mieszkał na zamku przez krótki okres i przeszedł do historii (historii w ogóle i historii Zamku). Przeszedł tym, że pierwszy prezydent, Pan Prezydent Wojciechowski mieszkał jeszcze w Belwederze, a pan Ignacy zdecydował się na rodzinną przeprowadzkę na salony. W Zamku jest jedna sala, która "gra" gabinet p.Mościckiego.
To nie jest oryginalny gabinet, ale eksponaty były w posiadaniu Pana Prezydenta (między innymi mosiężna mucha na stalówki widoczna nad lewą stronicą księgi; to połączenie wykutej w mosiądzu ponadczasowej formy boskiego stworzenia i zupełnie już przebrzmiałego przeznaczenia przedmiotu wprawiło mnie w zadumę; jeszcze teraz nie mogę sobie o tym przypominać, bo wpadam w myślociąg)
Druga sprawa - mieszkanko Pana Żeromskiego.
Tenże doskonały pisarz dostał "z przydziału" 120-metrowe mieszkanie za wybitne zasługi dla rodzimej kultury; chyba mu się należało, hę?! No.
Nie nacieszył się widokiem (a miał fajny, niedługo może wrzucę tutaj video to zobaczycie; nie dało się otworzyć okna, a przez brudnawą szybę nie chciałem robić zdjęcia) - tak się nieszczęśliwie złożyło, że pomieszkał rok i w wyniku choroby odszedł był na zawsze. Przypadek sprawił, że Niemcom podczas konsekwentnego obracania w niwecz jednego z najcenniejszych naszych zabytków udało się rozpirzyć całą budowlę oprócz ściany, w której został otwór okienny (chyba nawet dwa). Przez okno sprytnie osadzone lata wcześniej w górnym z tych otworów (na piętrze) na dwie wieże bazyliki katedralnej św.Floriana Męczennika i św.Michała Archanioła wyglądać lubiła córka wybitnego pisarza, Monika. Zanotowano, że Monika wspominała te właśnie wieże a i podobno sam Pan Stefan coś o nich przebąkiwał. W tych pomieszczeniach dla odmiany są tylko dwa przedmioty należące drzewiej do Żeromskiego - otóż pióro i otóż popiołka z agatu bodajże. No, może jeszcze jakiś rękopis. W gablotach spoczywają różne wydania dzieł jego i inne dokumentacye. Zdjęcie jest niebieskawe, ale takie być ma - mniej więcej tak widziało tamte warunki moje oko.
W każdym razie jak widzieliście kiedyś zdjęcie zburzonego zamku i jednej sterczącej ściany - bądźcie pewni, że idziecie w ślady Żeromskiego; on też nie raz patrzał był na tę ścianę.
Właśnie. Na ściany patrzą też zastępy Pań Opiekunek Muzeum (nie wiem, jak się taka funkcja nazywa - kustosz? czy kustosz to tylko taki ktoś główny?). Przez Zamek codziennie przechodzi ok.40 wycieczek; każda z nich składa się z kilkudziesięciu sztuk pociech, z których przynajmniej kilkanaście przechodzi w każdej kolejnej sali gwałtowny napad ADHD. Panie są zmęczone.
Ta praca ma charakter nieco podobny do pracy bibliotekarza - wydaje mi się, że w jakiś sposób rzeźbi charakter i tonuje temperament zaangażowanego, który staje się nad wyraz spokojny i pokorny wobec Świata. Uwaga - nie chcę uderzyć w Panie Kustoszki: prawdopodobnie z nadejściem końca dnia pracy ciskają w kąt uniformy i aktywizują się charakterologicznie i temperamentalnie. W każdym razie są bardzo miłe i rozmowne. Jedna z nich powiedziała mi, że jest zamknięte całe drugie piętro zamku, bo w tym roku zostały po raz kolejny obcięte pieniądze z Ministerstwa Kultury i Zamek nie stać na zatrudnienie większej ilości Pań. Wyobrażacie sobie? Jedno z najważniejszych dóbr polskiej kultury, całe piętro największych, najcenniejszych zabytków stoi sobie odłogiem i nie można go obejrzeć, bo nie ma kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie na pracowników obsługi. Pytanie etyczne: czy w budżecie naszym nie powinna się czasami znaleźć kwota kilkuset tysięcy rocznie na tak zbożny cel? Przecież to jest cena jednego, średniego mieszkania w średniej dzielnicy średniej stolicy.
Zdążyłem się jeszcze skupić na żyrandolach
i drapanym graffiti na murach w więziennej sali w piwnicach (ten napis pochodzi z jakiegoś XVI wieku; jest żywym dowodem na olbrzymią popularność kultury agrarnej - jeden z więźniów zapewne wydrapał go na pamiątkę udanego zasiewu; zdjęcie zaś jest nieostre - było ciemno jak w piwnicy i musiałem nieruchomo trzymać aparat przez 15 minut)
Skoro mowa o napisach na murach - spróbuję debiutancko wrzucić kawałek mojego służbowego dzieła - ot tak, testowo. Nie wiem, czy nie za bardzo skompresowałem, czy strona przyjmie i jak to będzie wyglądało (jeszcze nigdy żadnego video w sieci nie siałem!). Atenszyn pliz
EDIT: Felieton ma chyba z rok;) Ale pasuje tematycznie. Zresztą zabawnie się przy nim pracowało. Jeździliśmy po śródmiejskich i wolskich zadupiach w poszukiwaniu pomazanych klatek schodowych, podwórek i innych takich; bardzo miło wspominam wizytę u p.Łukasza w Kącie. Ten facet to zupełnie wybitny pedagog i świetny człowiek.
Wracając do zamkowych tematów wrzucę jeszcze sypialnie królewską, bo jakoś mi się widzi.
A wychodząc z Zamku...
łoczywiście katuję dalej ulicę - nie jest łatwo, szybko chodzą skubańcy a ja mam ciemne szkło;)
Ta pani cusik musi sprzedawa na Placu Zamkowym, ale z tą walizeczką kojarzy mi się z artystką malarką. Poza tym ma tak uniwersalny imidż, że równie dobrze mogła by tak iść po Paryżu sześćdziesiąt lat temu.
"tak, małolat, jesteś w Polsce, w POL-SCE k..wa, se to zapamiętaj, nie?!"
A tutaj mam taką refleksję - czy tacy marynarzycy nie kojarzą się Wam jakoś tak tego... i jeszcze te białe szpilki... No wiem, wystają im męskie fryzury, ale ja byłem przekonany, że to jakiś mikrodywizjon żeński. To chyba kwestia tych białych onuc i karczków prostokątnych. Coś mi w każdym razie w tym widoku nie hula.
To zdjęcie mi się podoba, chociaż z technicznego punktu widzenia pewnie sporo można mu zarzucić.
Mam pomysł na kolejną serię: kobiety na rowerach. Bardzo dużo kobiet najprzeróżniejszego autoramentu wybiera rower. Często bardzo charakterystyczny rower (ten to prawdziwy antyk, ma chorągiewkę na przednim błotniku i w ogóle! Ale ale, ona przecież też wygląda, zupełnie jak Pani Sprzedawczyni Upominków z Placu Zamkowego kilka zdjęć wyżej, zupełnie ponadczasowo:).
To zdjęcie niżej też nie ma nic wspólnego z innymi i też coś mi się w nim wizi, dlatego nimże się ładnie żegnam
pzdr#
EDIT: właśnie skumałem, że google coś się nie pokochało z "okiem". Przez kilka dni ładnie pozycjonowało, po frazie "oko kota" zamykałem pierwszą stronę; teraz w ogóle nie wyrzuca "oka" na żadnym miejscu (przynajmniej przez pierwszych kilka stron). Jak ktoś ma rozwiązanie - poproszę.
ech panie kocie. jestem niestety teraz na etapie ulepszania wstepu, a przede mna jeszcze hoho, bo mi sie wciaz wydaje ze mozna lepiej, ale: gdybym ci jutro nie odpisala to mi sie przyponij, bo ja mam ci 2 wazne rzeczynki o tym poscie do powiedzenia.teraz spadam z netu do worda. pzdr
OdpowiedzUsuńEj, Lu, to dawaj dawaj, bo się boję, że jakąś głupotę napisałem;) Albo rozjechałem się z historią co gorsza!
OdpowiedzUsuńwreszcie dopadlam chwile relaxu. nie boj sie nic. glupot brak moim skromnym zdaniem. to co mi sie nawinelo wtedy ciemna noca, to
OdpowiedzUsuń1. znam dziewcze na zdjeciu z dziewczeciem przemykajacym z kwiatem czerwonym wpietym w plaszyk koloru black. to jest urok inernetu :)
2.napisales o cyklu fot o kobietach cyklistkach, i ja tak sobie pomyslalam czy znasz taki cyklistyczny ruch blogowy 'cycle chic'? bardziej sa one spoleczno-dokumentacyjne, ale na temat
oto stona matka:
http://www.copenhagencyclechic.com/
i poslkie jej latorosle:
http://lodzcyclechic.blogspot.com/
http://www.krakowcyclechic.com/
http://lublincyclechic.blogspot.com/
http://toruncyclechic.blogspot.com/
http://warsawcyclechic.blogspot.com/
http://wroclawbicyclechic.blogspot.com/
to byly te dwie rzeczynki.