piątek, 3 lipca 2009

O psach, Skrze, wodzie, drobnym psrtykaniu i grubej sałacie.

Dawno nie było wrzucane, nadrabiam.
Ostatnie zdjęcia zrobiłem wczoraj u moich serdecznych znajomych (pozdro!) w obejściu;). Od miesięcy zasadzam się na jamniki (Mię i Czelsi) albowiem to piękne, mądre i wyjątkowe suczyska. Różnią się charakterem i wielkością . Przez ostatnie półtora roku udało mi się nieźle okiełznać te bestie i teraz jest jak z wiewiórkami: ciężko im zrobić zdjęcie bo lecą i liżą. Wiewiórki nie liżą i to chyba jedyna różnica. Mia ma nawet podobny gabaryt - to jamnik króliczy.
Jedna sesja to kompletna ciemnica (kameralne światło żarowe). Długa ogniskowa, wysokie iso i czasy rzędu 10-50 z rączki to kombo nie do przebrnięcia. Z kilkudziesięciu zdjęć zaledwie kilka po silnej obróbce nadaje się do ludzi, ale za to te, co wyszły - wyszły nieźle. W każdym razie chyba przy dobrobycie pomyślę o D90 - w porównaniu z moim sprzętem tam praktycznie w ogóle nie uświadczysz szumów. Oto sentymentalne psie portrety:




Wczoraj natomiast ganiałem bestie w dzień i z szerokim szkiełkiem;) Prób było znów kilkadziesiąt, oto debeściaki:



Te dwa wyżej wyszły w sumie jak pseudo-HDR, ale się nie wstydzę, bo ładnie to wygląda.


Mia na zdjęciach niżej ma podejrzliwą minę. To malutki i dość płochy piesek, ale jak przyjdzie do zabawy albo innej akcji wcale nie jest ostatnia.




Ten dżelmenten na dole to Pongo Chujożka - jedyny samiec wśród gromadki, przemiły starszy pan;) Gumowy eksponat to ptak, na którym wychował się inny, już od lat nie żyjący pies. Proszę sobie wyobrazić, z jak doskonałej gumy musi być kaczka, którą przez lata gwałcą kły pokoleń psów.



Przyłożyłem się też kilka razy do bryły basenu. Taki ciekawy obiekt to niezła szkoła kadrowania. Ja wymyśliłem sobie jakieś takie kadry:




Najbardziej leży mi stanowczo pierwszy kwadrat bw. Nie wiem, czy to widać na zdjęciach, ale woda w tym akwenie jest przepyszna; można nie wychodzić. Wieczorem próbowałem podziałać podczas ćwiczeń, ale wilgotność w niemal szczelnej konstrukcji jest taka, że obiektyw zachodzi parą w przeciągu sekundy, a korpus po kilku strzałach jest praktycznie mokry. Stąd wiele arcydzieł nie popełniłem, pokażę jedynie coś w miarę klimatycznego (chociaż i tak nie jestem do końca przekonany, czy klimat równoważy całą kolekcję minusów tych zdjęć):




Dopszzz, wrócę teraz na chwilę do zeszłego tygodnia. Któregoś dnia wyszedłem z domu, przeszedłem park, w poprzek Mokotów, al.Niepodległości, Pole Mokotowskie, stadion Skry, Wawelską i doszedłem do pl.Narutowicza. Aura była mało sprzyjająca - zachmurzenie i parno, aż cud, że obeszło się bez opadów. Po drodze do Pola skupiałem się na kebabie, filozofii i papierosie, więc dokumentacji brak. Mam dwa w-miarę-mogące-być szczały z bajorka na Polu - w sumie szkoda, że chciało mi się ciągle spacerować: tam było dość interesująco. Otóż z jednego brzegu szereg dysz wyrzuca strumienie wody do bajora. Niby mała rzecz, a cieszy. Przy takim wietrze, jak był połowę tej wody cofało na okalającą bajoro ścieżkę a przy takim upale bryza to nie lada atrakcja:



Dalej, proszę wycieczki, jest podupadły stadion Skry. Stoppp, wcześniej zarejestrowałem dość ciekawy obrazek z serii "miejcie baczenie, Pan widzi i słyszy wszystko!":


Wracając na ziemię i do Skry, tam spodziewałem się rewelacji, jednak nie udało mi się wedrzeć na płytę. Otóż dotychczas grupa śmiałków trenuje tam jakieś lekkoatletyczne cuda. Jeden z nich popatrzył mi w oczy z miną: "trenuj albo spier...", więc skupiłem się na mniej ryzykownych elementach architektury, które widać spoza płyty. Mianowicie rozchodzi się o wieżę obserwacyjną. Resztki wieży w zasadzie:




Rujihina! W podobnym stanie zastałem niedawno baseny na prawym brzegu Wisły. Mam jeszcze archiwalne fotki (z kiepściutkiej Sigmy 28-70 ze świetnym światłem 2.8, która osiągała ostrość już po przymknięciu do 8;)). Pogoniłem ją ze spokojem ducha i lekkim zyskiem, natomiast bez żalu).
W kwietniu grupa leniwych z powodu przesilenia wiosennego, charakteru a być może również alkoholu robotników markowała tam jakieś ruchy. A zresztą poniosło mnie, to byli z pewnością bardzo pracowici, trzeźwi fachowcy, ale nie mieli motywacji. Na zdjęciach nie ma ani robotników, ani prawie niczego innego - tak mi się źle wtedy układało ze sprzętem, że prawie nic godnego uwagi nie przywiozłem. To, co przywiozłem wymagało radykalnej interwencji - potwornie sprane kolory i inne takie niuansiki. Sam nie wiem, może pokażę to:



Wracając do spaceru na plac Narutowicza - czynnik ludzki za bardzo nie dopisał. Szczerze chciałem poportretować, ale po raz kolejny potwierdziła się moja teza: o portret uliczny najłatwiej tam, gdzie grasują turyści. Stąd mam tylko jedno, ale z silnie zabarwionym emocjonalnie przekazem:


Nabyłem drogą kupna, proszę sobie wyobrazić, średnioformatowy aparat z lat 50' za całe 26pln (włącznie z przesyłką). To Agfa Isola, standard 6x6cm. Dlaczego tak tanio? A bo to jeden z najtańszych, kolekcjonerskich aparatów: wciąż jest ich sporo na rynku. Fjuczery ma takie:
- dwa czasy - 30 i Bulb
- dwie przesłony - 6,3 i 11 - i jedno położenie aktywujące filtr żółty na większej dziurce
- i to wszystko;)
Obiektyw wysuwany z "ciała" ma szklane soczewki (a chyba nawet ze trzy!), specjalne okienko wskazuje prawidłowe naciągnięcie migawki i zwinięcie klatki. Wszystko opatrzone ślicznym, plastikowem futerałem koloru kupy niemowlęcia z paseczkiem długości 3cm. Autor z futerałem w ręku wygląda jak gey na salonach z cudaczną kopertówką. A propos aparatów wystawianych na aukcjach polecam krótkie wideo, mianowicie aukcje rzadkich egzemplarzy Leica. Dalibyście za aparat równowartość mieszkania? Chyba nawet ja bym się nie zdecydował.
Po mojej maszynie i tak spodziewam się cudów. Marzyłem o tym, żeby potrenować kwadratowe kadrowanie w aparacie, a nie w komputerze. Chociaż kwadrat ma wielu zagorzałych przeciwników, ma też zwolenników. Zresztą, ci z Was, którzy się interesują wiedzą to doskonale. Ja tam lubię sobie w kwadrat, a co! Także jutro śmigam po niskoczułe filmy (całe 15pln kosztuje taka tania 120-tka; wziąwszy pod uwagę to, że to przy dobrych wiatrach 12 klatek a do ceny dochodzi jeszcze wywołanie i skanowanie albo odbitki, będzie trening odpowiedzialnych ujęć;)
Żebym się nie wiem na czym i jak intensywnie trenował, do takiego stopnia zaawansowania jak pan Yuri Arcurs nie dojdę na bank (wyszperane u Davida Hobby - strobist). Otóż pan Yuri cztery lata temu był zwykły. Wbił się w fotografię stockową, konkretnie zaczął produkować wysokiej jakości zdjęcia sytuacyjne. Takie fotki są gromadzone w bankach i udostępniane via net za pieniążki na potrzeby różnych publikacji, prezentacji itd. Jeden z takich stocków to chociażby popularny Istock. 5-minutowy film, który podlinkowałem do nazwiska przedstawia krótki spacer po studiu pana, który produkuje iluzje. Studio ma z kilometr kwadratowy, na terenie hali jest wszystko: zaaranżowane biura, laboratoria, łazienki, kuchnie, sale konferencyjne, szpital & match more. Wszystko w pełni konfigurowalne, jeździ jak dekoracje filmowe. Yuri ma również Hasselblada H3D (rozdzielczość 39MPix, dokładnie 6,5x tyle, co matryca mojego aparatu ueh ueh ueh, w Adoramie jedynie niecałe 20.000USD buuhahhaaaha), D3x, chyba ze dwa pełnoklatkowe Canony i komplet oświetlenia, za pomocą którego zrobilibyście południe o pierwszej w nocy
choćby na Placu Defilad. Zdjęcia, które sprzedaje są idealne. Ludzie piękni, światło takie, że w rzeczywistości żadne z milionów biur na świecie nigdy takiego nie zobaczyło i nigdy nie zobaczy. Zdjęcia takie być muszą, bo to się opłaci. Wyniki sprzedaży - na poziomie coś pod 3.000 fotek dziennie. Najtańsza taka fotka (rozdzielczość i wielkość typowo na stronę internetową jako ilustracja tekstu) to 0,40USD. Najdroższa - z tego, co pamiętam 200USD. Taką można wydrukować w wielkim formacie przy zachowaniu doskonałej jakości. Chłopina zatrudnia studentów, statystów, stażystów i nie wiadomo kogo jeszcze, zarabia kilka milionów dolarów rocznie. Mnie wpędził w prawdziwe zdumienie, przeczytałem wszystkie posty w tym wątku na stronie Strobista. Podejście ludzi jest różne: szczęka opadła wszystkim, ale niektórzy załamują ręce nad takim obliczem fotografii. Kolejne znamię naszych czasów, cóż... Bracia Lumiere zrobiliby w zbroję, gdyby zobaczyli taką rozpustę;)
pzdr#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz